Archiwum Polityki

Pędząc za króliczkiem

Pędzący królik to dobre logo hazardowej komisji śledczej. Nie tylko dlatego, że w restauracji o tej nazwie miało dojść, według Mariusza Kamińskiego, do słynnego przecieku. Sposób

Zbigniew Chlebowski przed sejmową komisją śledczą – co przyznają nawet jego oponenci – był dobrze przygotowany. Może nawet zbyt dobrze, gdyż owo ciągłe powoływanie się na naczelne przesłanie swej publicznej działalności, czyli dbałość o finanse państwa, czy nacechowany przesadnym szacunkiem sposób zwracania się do członków komisji, stawały się momentami męczące. Media oraz inni obserwatorzy prawie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Chlebowskiemu. Czy zatrze to w społecznej pamięci tamten wizerunek sprzed kilku miesięcy, kiedy to ocierając pot z czoła i coraz bardziej zdenerwowany próbował wyjaśniać coś, co było właściwie nie do wyjaśnienia, bo role w tym spektaklu zostały wcześniej rozdane? To pokażą sondaże.

Wiadomo za to, że PiS na razie nie odnosi znaczących sukcesów w tej komisji, nie robią porażającego wrażenia ani posłanka Kempa, rzucająca seriami nazwisk (świadek zna tę osobę czy nie? świadek przeważnie nie znał), ani poseł Wassermann.

Pierwszy tydzień przesłuchań dość dobrze pokazał mechanizm działania komisji śledczej, gdzie liczy się przede wszystkim wrażenie ogólne (rzec można, walory artystyczne występu), a nie meritum. Bezbłędnemu makijażowi posła Chlebowskiego, jego gestom, pewności siebie, sposobowi, w jaki pokazywał różne dokumenty, a nawet zmianie koszuli podczas przerwy poświęcono w analizach i opiniach więcej miejsca niż treści jego wystąpienia. W treści zaś sensacji nie było. Poseł o sobie i swoich kontaktach z dwoma przedstawicielami branży hazardowej mówił mniej więcej to samo, co na feralnej dla siebie konferencji prasowej. Część rozmów pamiętał, części nie pamiętał, do czego, jakkolwiekby to oceniać, miał prawo.

Jeśli nic innego kompromitującego nie ma w innych, nieznanych jeszcze podsłuchach (co prawdopodobne, bo gdyby coś było, byłoby już jawne), Zbigniew Chlebowski wyjdzie na swoje, nikt mu kłamstwa nie zarzuci.

Polityka 5.2010 (2741) z dnia 30.01.2010; Temat tygodnia; s. 14
Reklama