Religia nie ma dziś dobrej prasy poza kręgami swoich wyznawców. Czy ten zły dla niej trend da się odwrócić? Są ludzie, którzy wciąż wierzą, że tak. Na przykład Brytyjka Karen Armstrong. W młodości była katolicką zakonnicą. Wystąpiła po kilku latach, została wojującym antyklerykałem i reporterką telewizyjną. Cierpi na epilepsję, włączyła się w akcje społeczne na rzecz chorych na tę chorobę. Ale znana na świecie jest przede wszystkim jako autorka wielu książek na tematy religijne, tłumaczonych m.in. na polski. Zwykle są to bestsellery, wkład w edukację religijną milionów. Kiedy pisze o Buddzie, Jezusie, Mahomecie, zawsze bierze pod uwagę, jak na nich patrzą wyznawcy, jak przeżywają i pojmują swoją wiarę.
No bo jak inaczej pisać we współczesnym świecie? Czy można poznać inną religię, kulturę, nie patrząc na świat choć przez chwilę jej oczami? Czy można wyzbyć się empatii, wczucia się w doświadczenie innych? Karen uważa, że nie. I że empatia, współodczuwanie, jest kluczem do lepszej przyszłości. Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Żyj z innymi tak, jakbyś chciał, by inni żyli z tobą. To jest złota reguła.
W 2008 r. Armstrong dostała prestiżową nagrodę TED (Technology, Entertainment, Design), promującą młodych liderów. Odbierając ją powiedziała, że jej pragnieniem jest, by powstała Charter for Compassion, karta współczucia, empatii międzyludzkiej. A wokół niej globalny ruch społeczny ponad podziałami konfesyjnymi i etnicznymi.
Marzenie się spełniło. Pomogli ludzie reprezentujący różne religie i wiary,
nadsyłający przez Internet uwagi do projektu. W listopadzie 2009 r. Karen zaprezentowała Kartę w Waszyngtonie. Jak przystało na dokument epoki szybkiej informacji bez granic, jest zwięzła i komunikatywna.