Archiwum Polityki

Zwierzątka równiejsze?

Na premierze „Święta wiosny” w Théâtre des Champs-Élysées zjawiła się cała paryska śmietanka. I, jak to zwykle bywa przy okazji takich wydarzeń, wieczór został szczegółowo opisany przez pamiętnikarzy epoki. Niestety, poszczególne wersje nawzajem sobie przeczą. Niektórym pierwsze przedstawienie miesza się w pamięci z następnymi. Kilku autorów relacji, co wiemy skądinąd, nie mogło uczestniczyć w premierze; Strawiński był obecny, ale potem temu zaprzeczał. Ponoć masowo wyprowadzono protestujących widzów – ale nie wiadomo nic o mobilizacji straży. Ponoć doszło do rękoczynów, a nawet, następnego ranka, do pojedynków. Wedle jednych, z powodu syków, gwizdów i obelg nie było słychać niczego poza samym początkiem utworu, wedle innych – panowała niemal zupełna cisza. Rzeczywisty wieczór niemal od razu obrósł taką ilością zmyśleń i półprawd, że wiek później nie sposób powiedzieć o nim nic pewnego.

Ponoć na Facebooku kilka tysięcy osób zapisało się na otwarcie Nowego Wspaniałego Świata; ile z nich przyszło – nie sposób powiedzieć, ale towarzyskie wrzenie wokół tej premiery rosło z dnia na dzień.

Wobec „Krytyki Politycznej” mam uczucia ambiwalentne. Wskrzeszanie komunistycznej symboliki w aurze „to jest sexy”, granie czerwonymi liczmanami mnie mierzi, dokładnie tak, jak mierzi mnie granie liczmanami brunatnymi. Owszem, równe rządki ogolonych chłopców z opaskami i marsowymi minami są dla niektórych sexy, podobnie jak dla innych sexy jest pani komisarz w skórzanym płaszczu i z dymiącym jeszcze naganem w ręku, recytująca Majakowskiego w przerwach między dyktowaniem dalekopisów do Ałma Aty.

Z drugiej jednak strony wielu inicjatywom „KP” mogę przyklasnąć. Tak, warto zmieniać polską scenę intelektualną, upominać się o pomijanych i wykluczanych: ludzi, idee, problemy; warto wydawać książki, które poza „KP” w Polsce by się nie ukazały, nawet jeśli niektóre decyzje są chybione.

Polityka 6.2010 (2742) z dnia 06.02.2010; Kultura; s. 53
Reklama