Umarł jeden z ostatnich wielkich pisarzy amerykańskich. Książki Salingera czytano jako rodzaj religijnego wtajemniczenia.
Jerome David Salinger milczał od lat, dlatego wiele osób myślało, że już dawno nie żyje. W ostatnim wywiadzie, udzielonym w 1974 r., mówił, że cudownie jest pisać do szuflady. „Publikacja jest straszliwą inwazją w moją prywatność. Kocham pisać, ale robię to tylko dla własnej przyjemności”. Salinger zamilkł na dobre w 1965 r., zamknął się w swoim domu w Cornish, w stanie New Hampshire, oddzielony od świata, niedostępny dla ciekawskich. Podobno coś pisał, ponoć trzymał maszynopisy w sejfie w banku, ale być może – tak jak bohater „Lśnienia” Kubricka – zapełniał kartki jednym i ciągle tym samym zdaniem.
Polityka
6.2010
(2742) z dnia 06.02.2010;
Ludzie i obyczaje;
s. 93