Archiwum Polityki

Dmuchanie baranka

Dyskusję o polskiej sztuce współczesnej i jej miejscu w naszym życiu zdominowała ostatnio sprawa kontrowersyjnego muralu pod tytułem „Baranki Boże”, zaprezentowanego na stacji metra Marymont. Szeroki na 35 m i wysoki na 3 m mural, przedstawiający unoszące się nad Warszawą nadmuchiwane zwierzęta, zdobył już duże grono odbiorców, zresztą w większości bardzo krytycznych. Ich zdaniem obraz jest tendencyjny i ociera się o pornografię, gdyż – jak ustalili – baranki na muralu to zwykłe gadżety z sex shopu, w dodatku niektóre wyglądają tak, jakby odbywały akt seksualny.

Trzeba przyznać, że ustalenia te są dowodem na wciąż żywy odbiór sztuki współczesnej oraz na to, że wbrew twierdzeniom niektórych krytyków jej wytwory nie trafiają w społeczną próżnię. Ustalenia pokazują także, że odbiorcy to ludzie interesujący się różnymi współczesnymi zjawiskami i w ramach tych zainteresowań śmiało penetrujący sklepy z rozmaitym asortymentem. Takiego odbiorcę trudno oszukać, prezentując mu nadmuchiwanego baranka jako stworzenie Boże, bo on doskonale orientuje się, do czego przedmiot ten służy, i każdy fałsz szybko wychwyci.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że odbiorcy ci uznali, iż mural „Baranki Boże” jest nieprzyzwoity i obraża ich uczucia religijne, o czym donieśli na piśmie do dyrekcji metra. Dyrekcja oraz czynniki odpowiedzialne za prezentowaną na stacji Marymont sztukę zażądały od autorki wyjaśnień, chcąc ustalić, z jakiego artystycznego powodu obraża ona religijne uczucia pasażerów. Niestety, jej pisemne oświadczenie jedynie zaciemniło obraz, gdyż artystka zarzuty uznała za krzywdzące, zwłaszcza że – jak napisała – sama jest osobą wierzącą. Z jej wyjaśnień wynika zatem jasno, że malując obraźliwy mural, musiałaby obrazić samą siebie, co jest bez sensu.

Polityka 6.2010 (2742) z dnia 06.02.2010; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama