Waldemarowi Nowakowskiemu, byłemu posłowi Samoobrony, zarzucano, że ustawę o ograniczaniu powstawania hipermarketów (uchwalono ją za rządów PiS, LPR i Samoobrony) pisał „pod siebie”. Był bowiem współudziałowcem sieci sklepów Lewiatan, które mogły zyskać na osłabieniu potężnych konkurentów. Tymczasem z najnowszych badań zachowań konsumentów, przeprowadzonych przez ARC Rynek i Opinia na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wynika, że ustawa okazała się strzałem samobójczym. Utrudniając budowę nowych wielkich obiektów handlowych, zachęciła zagraniczne sieci do wchodzenia na teren osiedli mieszkaniowych, do tej pory opanowany przez mniejsze rodzime placówki. Jak grzyby po deszczu zaczęły tam powstawać małe sklepy z bardzo niskimi cenami, tak zwane dyskontowe, na przykład Biedronka. W minionym roku to im przybyło najwięcej klientów (w 2008 r. robiło tam zakupy 12 proc. konsumentów, rok później już 21 proc.). W tym samym czasie klientela sklepów osiedlowych skurczyła się z 35 do 26 proc.
Dziś Waldemar Nowakowski, szef Lewiatana na Kujawach, uważa, że jedyną formą obrony rodzimych placówek przed zagranicznymi konkurentami jest dalsze łączenie się w sieci. Tworzenia dyskontów nie przewiduje. – Tam żywność jest paczkowana, klient nie może kupić ani mięsa na wagę, ani kilku plasterków wędliny – mówi. – Również wybór w tanich sklepach jest o wiele mniejszy. Musimy zachować swoją odrębność.
Ta odrębność oznacza jednak wyższe ceny. Tymczasem minister rolnictwa powołał międzyresortowy zespół, który ma analizować ceny w handlu żywnością. Ceny w skupie rosną o wiele wolniej niż w handlu. Może się jednak okazać, że polska żywność w polskich sklepach jest droższa niż w zagranicznych hipermarketach i dyskontach.
Polityka
11.2010
(2747) z dnia 13.03.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 6