Archiwum Polityki

Chińskie ule

Chiny jeżdżą dziś głównie na elektrycznych rowerach. Miasta są coraz bardziej zatłoczone, więc nikt nie chce stać w korkach. A ze względu na wielkość metropolii trudno liczyć tylko na siłę własnych mięśni. Stąd wysyp rowerów napędzanych akumulatorami, których ładowanie co prawda wymaga około 8 godzin, ale jak widać np. na ulicach Pekinu, Chińczykom to nie przeszkadza. Elektryczny rower nie jest bardzo drogi – najbardziej zaawansowany model kosztuje 2680 juanów (390 dol.), przyjazny dla środowiska i niemal bezgłośny. Chociaż nie wszystkim się podoba. Niedawno rząd chciał ograniczyć dozwoloną wagę rowerów do 40 kg i prędkość do 20 km na godzinę. Szybsze i cięższe modele byłyby traktowane jako elektryczne motorowery, a ich właściciel musiałby je zarejestrować i ubezpieczyć, a podczas kontroli okazać prawo jazdy. Jednak zapowiedzi ograniczeń wywołały ostry protest i rząd odwołał swoje plany. Ulicami chińskich miast dalej mkną elektryczne rowery, co przy dużej liczbie użytkowników tworzy efekt ciągłego bzyczenia.
Polityka 12.2010 (2748) z dnia 20.03.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama