Twórcy eurolandu nie przewidzieli takiej sytuacji: że kraj członkowski strefy (dziś liczy 16 państw), mając obowiązek przestrzegania surowych reguł paktu stabilności i wzrostu, popadnie w tarapaty, z których sam nie potrafi się wydobyć. Co więcej, nie ma w Unii instytucji, która miałaby możliwości (i pieniądze), by udzielić wsparcia. Niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble zaproponował powołanie, na wzór MFW, Europejskiego Funduszu Walutowego, który wyciągałby z finansowego bagna chore unijne gospodarki. Na razie pomysł zbiera mieszane recenzje. Chłodno przyjął go m.in. prezes Bundesbanku. Składki państw członkowskich UE na działalność EFW raczej nie wchodzą w grę, a miliardowe kary za nieprzestrzeganie paktu stabilności (to alternatywne źródło finansowania) do tej pory nigdy w praktyce nie były nakładane. Jest prawie pewne, że Europejski Fundusz Walutowy, jeżeli w ogóle powstanie, będzie konstruowany przez lata. Tyle czasu Grecja nie może czekać. Unia musi znaleźć awaryjne rozwiązanie, bo stawką jest przyszłość euro bez wstydu.
O eurolandzie czytaj też s. 45.