●●●●○○
Intrygant!” Stevena Soderbergha nie wszedł na polskie ekrany ponoć dlatego, że stawia poprzeczkę wymagań zbyt wysoko. Nie jest to film z gatunku widowiskowych. Przypomina woodyallenowskiego „Zeliga”. Albo przegadane, bezkrwawe „Fargo”. Żeby się na nim dobrze bawić, trzeba cokolwiek wiedzieć o mechanizmach zaburzeń dwubiegunowych i schizofrenii paranoidalnej. Przydałaby się też znajomość zasad marketingu korporacyjnego. Soderbergh wkracza w świat białych kołnierzyków, wyścigu szczurów, ludzi, którzy z chciwości doprowadzają siebie i swoją firmę do upadku.
Polityka
14.2010
(2750) z dnia 03.04.2010;
Kultura;
s. 62