Archiwum Polityki

KTT

Odszedł Krzysztof Teodor Toeplitz – człowiek wybitny, instytucja w kulturze i w mediach swojego pokolenia. Badacz i teoretyk kultury, felietonista, publicysta, krytyk, pisarz, redaktor, scenarzysta, filmowiec, działacz społeczny – człowiek niezwykle wszechstronny, utalentowany, aktywny uczestnik życia publicznego. Nie byłoby dziwne, gdyby pewnego dnia został ministrem kultury, szefem telewizji, prezesem fundacji czy dyrektorem instytutu filmowego. Zaszczyty go jednak omijały, żadna władza mu do końca nie ufała.

Ufali mu za to czytelnicy, słuchacze i widzowie. Jako felietonista, obok Antoniego Słonimskiego i Stefana Kisielewskiego, należał do najlepszych twórców tego gatunku. Jego felietony, takie jak „Mława atakuje”, należą do klasyki gatunku. Dla wielu z nas, dla mnie na pewno, był wzorem. Felietony sygnowane „KTT” były ozdobą czasopism. Wielu czytelników POLITYKI w latach 1982–94 rozpoczynało lekturę naszego pisma od „Kuchni polskiej”. Potem od czasu do czasu nadal bywał obecny na naszych łamach i w naszych progach.

Premiera jego ostatniej książki („Tytoniowy szlak”) odbyła się w naszej redakcji. Na jego felietonach wychowało się kilka pokoleń inteligentów. Od wielu lat prowadził też dziennik. „Z tego będzie kiedyś żył mój syn” – mówił. Tym dziennikiem będą kiedyś żyły tysiące czytelników.

Erudyta, doskonale wykształcony i oczytany, kulturę wyniósł z domu, wywodził się z narodu ksiąg, wierzył w słowo pisane, był z rodu Toeplitzów. Mam go przed oczami, jak siedzi w swoim domu w Łomiankach, pykając fajeczkę pod portretami swoich znakomitych protoplastów, obok kominka i rzeźby Aliny Szapocznikow. Znał wszystkich i wszyscy go znali. Nie sposób znaleźć kulturalnego Polaka II połowy XX w.

Polityka 15.2010 (2751) z dnia 10.04.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama