Archiwum Polityki

Malamikete, kadó, kadó!

Gdy Ludwik Zamenhof 14 kwietnia 1917 r. umierał w warszawskim mieszkaniu przy ul. Królewskiej 41, jego dzieło żyło już własnym życiem.
Liczbę esperantystów na świecie trudno oszacować. Pesymiści mówią o 10 tys., optymiści o kilku milionach, ale niezależnie od tego, ilu ich jest, wszyscy pamiętają dwie daty – 15 grudnia oraz 14 kwietnia. Pierwsza to dzień urodzin (1859 r., w Białymstoku), druga – dzień śmierci warszawskiego okulisty żydowskiego pochodzenia, twórcy języka i związanego z nim ruchu. Dla esperantystów Ludwik Łazarz Zamenhof (właśc. Eliezer Lewi Samenhof, esp. Ludoviko Lazaro Zamenhof) to postać pomnikowa, dla sceptyków to tylko autor jeszcze jednej nieudanej próby stworzenia języka uniwersalnego.

O potrzebie ogólnego języka pisał już Platon, jego pomysł podchwycił żyjący w II w. rzymski medyk Galen. Pierwszy, ale nie ostatni lekarz ze słabością do lingwistyki. System pasygraficzny, który stworzył, przypominał zapisy matematyczne lub chemiczne, lub te wykorzystywane dziś w komunikacji językowej osób niepełnosprawnych. W średniowieczu powstawało kilka projektów języka filozoficznego, ale żaden nie nadawał się do mówienia. W XVII w. wielkim orędownikiem stworzenia języka prawdy był Kartezjusz. Gramatykę takiego języka dałoby się opanować w kilka godzin, a brak wyjątków ułatwiłby klarowne wyrażanie myśli. Gdy ojciec nowożytnej kultury umysłowej dał znak, lingwiści zabrali się do pracy. Twórcą pierwszego sztucznego języka apriorycznego (nieopartego na języku naturalnym) był Georg Dalgarno. Brytyjczyk podzielił pojęcia na grupy, np. literą n oznaczył istoty żywe, e zwierzęta, a k czworonogi; zatem przez nek rozumiał „zwierzę o czterech nogach”, po dodaniu końcówki i tworzono słowo neki, czyli koń, inne zwierzęta miały na końcu inne litery. W ten sposób udało się stworzyć zaledwie 200 słów.

Polityka 16.2010 (2752) z dnia 17.04.2010; Nauka; s. 96
Reklama