Dotychczasowa niechęć do mediów publicznych brała się z ich chorej struktury, komercjalizacji i wreszcie takiej konstrukcji systemu zarządzania, która czyniła z nich nieustanną pokusę politycznego łupu.
Poparcie odbudowy mediów publicznych zależy więc od gwarancji udzielonej WSZYSTKIM środowiskom politycznym, że ŻADNE z nich nie uzyska nieuczciwej przewagi nad konkurentami. Temu służy (opisany w projekcie ustawy) kilkustopniowy system wyłaniania władz i podział funkcji regulacyjnych, finansowych i kontrolnych.
Ale nie jest to żadne Bizancjum. Zwłaszcza w porównaniu z sytuacją obecną. Teraz w nadzorczej „czapie” mediów publicznych zatrudnionych jest 705 osób pobierających jakieś wynagrodzenia! Projekt Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych redukuje tę liczbę do 47.
Janina Paradowska myli się w kilku zarzutach wobec ustawy i podaje kilka nieścisłych informacji.
Po pierwsze opłata audiowizualna nie przyniesie mediom publicznym ani 2 mld zł, ani tym bardziej 4 mld zł pomocy publicznej. Są to liczby wzięte spod sufitu. Z wyliczeń wynika, że opłaty od obywateli przyniosą między 1,1 a 1,5 mld zł (zależnie od skali zwolnień z opłaty). Czy to dużo?