Archiwum Polityki

Moment tylko

Pytanie, dlaczego zginęli właśnie oni, brzmi drażniąco. Ot, zbieg przypadków. Różne pokolenia, różne doświadczenia, poglądy, wybory, rozmaitość polskich życiorysów. Ale jest też jakaś wprawiająca w zadumę powtarzalność w losach niemal wszystkich ofiar smoleńskiej katastrofy. Szczególny moment, który zdecydował, że 10 kwietnia 2010 r. znaleźli się na pokładzie samolotu. Zwykle to moment sukcesu, kiedy osiągali to, co chcieli: pozycję, stanowisko, poczucie, że robią to, co powinni.
Generał

Stanisław Komornicki (86 lat) był żołnierzem przez całe dorosłe życie. – Byliśmy razem w Powstaniu Warszawskim na Starówce, bardzo się przyjaźniliśmy do ostatnich dni jego życia – mówi mjr Danuta Gałkowa ps. Wilczyca, powstańcza sanitariuszka, łączniczka. – Zginął śmiercią żołnierza.

Wiecznie w rozjazdach, w drodze na spotkania, na odsłonięcia pomników i tablic, z prezydentem często latał na uroczystości patriotyczne. Od 1993 r. był kanclerzem Orderu Wojennego Virtuti Militari, miał swój gabinet w Kancelarii Prezydenta. Kilka miesięcy temu wybrano go na kanclerską kadencję po raz szósty. Patrzcie, znowu mnie tam chcąmówił niby zdziwiony, ale dumnie podkręcał wąsa. Może gdyby...

Na zdjęciu sprzed kilku lat gen. Komornicki stoi oparty o ścianę, uśmiechnięty, młodzieńczy. Mimo lat zachowywał ten wisusowaty, warszawski styl bycia i pewność siebie.

Na obiady chodził do restauracji sejmowej albo do knajpki na Solcu, którą sam odkrył – lubił spacerować po mieście. – Był szarmancki dla kobiet, zapraszał na obiady, flirtował – wspomina Małgorzata Brama, reżyser filmowy; przeprowadzała z nim wywiad dla Muzeum Powstania Warszawskiego. – W rozmowie nie było tematów tabu, mówił o śmierci jak o części życia. W wojnę zdążył się z nią oswoić.

Prawdziwych wisusów wielu poznał w Powstaniu, bo wtedy, w walce, wymieszały się stany. Ulicznicy ze Starówki, Śródmieścia i Czerniakowa, dzieci dozorców ramię w ramię z dziećmi profesorów i ziemian. W 1924 r. pani Jadwiga z Rakowieckich Komornicka herbu Nałęcz po mężu przyjechała do stolicy z rodzinnego majątku pod Kaliszem, aby – jak powiadał generał – przejść „uroczystość narodzin syna w renomowanym zakładzie lekarskim, dlatego urodziłem się w Warszawie”.

Polityka 17.2010 (2753) z dnia 24.04.2010; _PUSTY_; s. 16
Reklama