Johnny Cash, Neil Diamond, teraz Gil Scott-Heron – nowa generacja słuchaczy odkrywa kolejne upadłe gwiazdy sprzed lat. A widzowie kin dostają właśnie podobną historię w oscarowym filmie „Szalone serce”. Czego młodzi szukają u odległych pokoleniowo muzyków?
W show-biznesie, gdy nie ma cię przez kilka lat, jesteś martwy. Może dlatego Gila Scotta-Herona jeszcze rok temu dość powszechnie traktowano jak zmarłego. Mieszkanie stało puste, nie koncertował, nie nagrał nowej piosenki od kilkunastu lat! Richard Russell, szef XL Recordings, jednej z prężnych firm płytowych młodszej generacji, który chciał podpisać z nim kontrakt, znalazł go w więzieniu. 60-letni dziś muzyk zgodził się na współpracę – ale dopiero po wyjściu zza kratek, gdzie trafił za posiadanie kokainy.
Polityka
17.2010
(2753) z dnia 24.04.2010;
Kultura;
s. 72