Cały piłkarski świat zachwyca się Leo Messim. Poza jego ojczystą Argentyną.
Pokłonom przed Messim nie ma końca. Dziennikarze w Hiszpanii przyznają, że brakuje im przymiotników, by opisać wyczyny Argentyńczyka. W ostatnich tygodniach napastnik Barcelony wystawił ich inwencję na ciężką próbę. Strzelał średnio dwa gole na mecz, jeśli komuś nie wystarczał hat-trick, postarał się o klasyczny – w jednej połowie. Jeśli komuś mało było trzech goli w jednym meczu, strzelił cztery – w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Arsenalem. A na tym poziomie to się nie zdarza.
Polityka
17.2010
(2753) z dnia 24.04.2010;
Ludzie i obyczaje;
s. 116