Archiwum Polityki

Skok Boba

Jak kto nie czuje, to i kowal nie wykuje – mawiała moja babka po kądzieli Stanisława. Święte słowa. To tyle o rozstrzygniętej właśnie sprawie Wawelu i więcej nic, bo godność i wielkość są rozstrzygnięciami arbitralnymi. Doświadczyłem tego kiedyś w sposób szczególny, a było tak: na igrzyskach olimpijskich w Meksyku w 1968 r. amerykański lekkoatleta Bob Beamon skoczył w dal 8 m i 90 cm ustanawiając nowy rekord świata, lepszy od poprzedniego o 55 cm. Czegoś takiego nie dokonał nigdy nikt w lekkoatletyce. Dla uczczenia tego kosmicznego – jak to określano – skoku własnoręcznie wybudowałem nad Wigrami dom, którego ściana szczytowa ma właśnie 890 cm długości. Od 35 lat mieszkam w nim na stałe zameldowany, a wraz ze mną główni jego lokatorzy, czyli liczne psy znajdy, z myślą o których ten dom stawiałem. Bo choć zawsze za najważniejsze uważam wskazanie Conrada „iść za marzeniem”, to właśnie „iść” jest tu dominantą. Rad jestem, że poszedłem, bo liczą się fakty.

Fakty rzadko są dziś takie, jakie są, ale często takie, jakie nam różne głowy przelewają na gazetowy papier i ekrany. Dowiaduję się więc, że każdy, kto krytycznie wypowiadał się o prezydenturze Zmarłego, jest kanalią i nie ma prawa do żałoby. A przecież pomiędzy krytycznym osądem a nienawiścią jest zasadnicza różnica – w intencji. Ale Jarosław Marek Rymkiewicz wie lepiej: „Życzenie śmierci sprawdziło się. To było to samo życzenie, które niemal 100 lat temu pchnęło szaleńca Niewiadomskiego do zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza. Po raz drugi w naszych dziejach narodowych wydarzyło się to samo. Polacy! Nie pozwólmy, aby nienawiść i pogarda zatriumfowały” – apeluje polski pisarz, który musi wiedzieć, że w tych jego słowach one właśnie triumfują.

Polityka 17.2010 (2753) z dnia 24.04.2010; Tym; s. 122
Reklama