Archiwum Polityki

Rzeka atrakcji

●●●○○○
Kasper Bajon, Koń Alechina, Wydawnictwo MG, Warszawa 2010, s. 286

Bardzo ambitne wyzwanie podjął Kasper Bajon w swojej debiutanckiej powieści. Oto przedstawia 200 lat losów fikcyjnego rodu hrabiowskiego w książce, która chce być jednocześnie sagą, żartem i fotograficzną opowieścią o pamięci. Losy swojej rodziny poznaje (anagramowy) Karol Lorak. Poszczególne wątki toczą się w miejscach prawdziwych i zmyślonych, w Krugborku i na Saskiej Kępie. Historia miga przed oczami jak w „Rien ne va plus” Andrzeja Barta. Jednak „Koń Alechina” Bajona nie ma w sobie tej lekkości. Największym problemem jest tu narracja żartobliwa w sposób wysilony, mizdrząca się do czytelnika („mój drogi, mój wytrwały...”), miejscami pretensjonalna i bez przerwy popisująca się atrakcjami. Bo to nie tylko powieść, ale i scenariusz filmowy, ba, nawet traktat filozoficzny o istocie czasu. Bajon sprawdza się najlepiej w krótkich epizodach, potrafi budować barwną historię, jak ta o rzekomym świętym Jerzym, którą psuje jednak zbyt trywialna puenta. „Cała ta opowieść (...) – czytamy – już w samym zamierzeniu jest jak mętna woda”. Rzeczywiście, rwąca rzeka narracji niesie przed naszymi oczami dziwaczne sprzęty, nazwy, zdjęcia i ułamki historii. Nie sposób jednak odmówić Bajonowi sprawności pisarskiej, dlatego warto poczekać na kolejną książkę, może napisaną z większym umiarem.

Justyna Sobolewska

Polityka 20.2010 (2756) z dnia 15.05.2010; Kultura; s. 50
Reklama