Archiwum Polityki

Przytup na trzy

Mazurki rozsławiał na świecie nie tylko Chopin.
Martynika, Curaçao, Wyspy Zielonego Przylądka, Luizjana, Lazurowe Wybrzeże, Bretania, Gaskonia, Portugalia, Tyrol, irlandzkie hrabstwo Donegal – co je łączy? Mazurek, zwany tam raczej mazurka (mazurca, masurca, mazourka, mazuka, Masolka), znany jako taniec ludowy. Można jeszcze dodać skandynawski taniec polska, przypominający coś pośredniego między mazurem a polonezem.

W czym mazurki stały się tak ujmujące dla społeczności odległych od Polski krajów? Najczęściej przyciągał rytm: nieparzysty, niemarszowy, jakby w poprzek naturalnego rytmu chodu. Przecież i polski hymn – też mazurek – zwraca uwagę wśród innych hymnów, z których większość ma rytm powolny i parzysty. „Mazurek Dąbrowskiego” jest zadzierzysty, ma w sobie przekorę i bunt – w końcu z taką intencją był tworzony. Polacy od marsza wolą przytup na trzy.

Inną zaletą mazurka jest fakt, że tańczy się go w parach. – Bretońskie tańce są kołowe, kobiety i mężczyźni tańczą je osobno. Mazurka przełamała tę tradycję – mówi muzyk bretoński Gilbert Hervieux. Bretońska mazurka grana jest na bombardach (instrument dęty przypominający szałamaję) i biniou (bretońskie dudy), które mają bardzo ostry dźwięk. I u nas niegdyś grano na podobnych instrumentach (dziś praktycznie tylko w Wielkopolsce, na Podhalu i Śląsku). Georg Philipp Telemann, który w latach 1704–08 pracował jako kapelmistrz u księcia Erdmanna II von Promnitz-Sorau, przyjaciela i ministra Augusta II Mocnego, mieszkając u niego na dworach w Żarach i Pszczynie, a także podróżując z nim (dotarł nawet do Krakowa i Warszawy), zachwycał się „barbarzyńskim pięknem” (tak się wyraził) polskich tańców.

Polityka 20.2010 (2756) z dnia 15.05.2010; Kultura; s. 62
Reklama