Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Spisek przeciw żałobie

Wśród najnowszych spiskowych hitów, rozpatrywanych na prawicowych forach internetowych, wyróżnia się hipoteza, iż żadnej katastrofy pod Smoleńskiem nie było, prezydencki samolot został zestrzelony wcześniej, a na miejscu rzekomego wypadku rosyjskie służby postawiły atrapę wraku i podrzuciły fałszywe zwłoki ofiar. To wersja dla największych twardzieli i wielu mniej wytrzymałych, choć oddanych sprawie blogerów, zaczyna zgłaszać swoje nieśmiałe wątpliwości. Na tym tle inna hipoteza – o podłożonej w Tupolewie bombie paliwowo-powietrznej – brzmi wręcz umiarkowanie. Podobnie jak historia o wymianie ognia w walce o trumnę z ciałem prezydenta.

W tym kontekście naprawdę trudno się dziwić tym rodzinom ofiar, które w otwartym liście poprosiły o unikanie wyssanych z palca hipotez, doszukiwanie się mordu bez żadnych dowodów, a nawet poszlak. Pisaliśmy już trzy tygodnie temu, że właśnie dla bliskich mnożenie takich niedorzeczności jest najbardziej bolesne, że szacunek dla nich nakazuje w tej kwestii wielką powściągliwość. Ale nie wytrzymał nawet, podejrzewany wcześniej o kindersztubę, poseł PiS Paweł Poncyljusz, sugerując, że autorami wspomnianego listu kierowały polityczne intencje. Co prawda potem przeprosił.

Trwa spór, czy i kto wykorzystuje tragedię smoleńską. Platforma irytuje się podkreślaniem żałoby przez polityków PiS, wymuszaniem swoistego immunitetu. To zarzut tyleż nietrafny, co nieskuteczny; nie da się nikomu zabronić noszenia czerni. Żałoba nigdy nie jest wprost polityczna. Można za to sformułować zarzut znacznie poważniejszy – o to, że środowisko wokół PiS upolitycznia samą katastrofę, pokazuje ją jako efekt upadku państwa, zaniedbań konkretnie tylko tej obecnej władzy, uległości wobec Rosji czy wreszcie jako skutek zdradzieckiego zamachu.

Polityka 21.2010 (2757) z dnia 22.05.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama