Archiwum Polityki

Co myśli Lipowicz?

Irena Lipowicz, rekomendowana przez PO, oraz Irena Romaszewska, zgłoszona przez PiS, będą się ubiegać o stanowisko rzecznika praw obywatelskich. Z sejmowej arytmetyki wynika, że najpóźniej do połowy czerwca na następczynię zmarłego tragicznie Janusza Kochanowskiego Sejm wybierze kandydatkę Platformy. Lipowicz (rocznik 1956), gliwiczanka, była posłanką przez pierwsze trzy kadencje Sejmu. Wcześniej działała w śląskiej Solidarności. Związana z Unią Demokratyczną, a później z Unią Wolności, wiceszefowała klubowi parlamentarnemu, ale nigdy nie należała do partii. Reprezentowała konserwatywne skrzydło UW. Była jednym z dwóch posłów tego klubu, którzy zagłosowali za wprowadzeniem do ustawy o radiofonii i telewizji obowiązku propagowania w mediach publicznych wartości chrześcijańskich. Gdy Dariusz Rosati, szef MSZ, przedstawiał w 1997 r. Sejmowi informację o kierunkach polityki zagranicznej, Lipowicz mówiła: „Jeśli chodzi o najpilniejsze sprawy do załatwienia w polskiej polityce zagranicznej, to na pierwszym miejscu trzeba wymienić sprawę konkordatu, która powinna być jak najszybciej załatwiona przez polski parlament. Jest rzeczą kompromitującą i niewłaściwą, że konkordat nie został do tej pory uchwalony”.

Na jednym z wykładów w klasztorze oo. dominikanów, dwa lata temu, opowiadała, że prezesowi kopalni zagroziła, iż jeśli zwolni górników jednej z gmin, którzy przygotowali przeciwko niemu pozwy sądowe, to ona pójdzie do biskupa, aby obłożył go ekskomuniką. Podobno groźba okazała się skuteczna. Prelegentka dodała, że tylko raz, właśnie wtedy, posłużyła się w polityce autorytetem Kościoła. Mówiła, że „Kościół ma prawo mówić, co mu się w polityce podoba, a co nie”, ale „nadmierne zbliżenie z polityką wcale nie jest dobre, bo pozbawia go zdolności krytyki”.

Polityka 21.2010 (2757) z dnia 22.05.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama