Trzy dni po uroczystościach na placu Czerwonym prezydent Miedwiediew ruszył w podróż po Bliskim Wschodzie. Pierwszym przystankiem była Turcja, następnym Syria. Nigdy przedtem, ani za czasów sowieckich, ani po upadku komunizmu, tak wysoko postawiona osobistość z rosyjskiego rządu nie lądowała w Damaszku. Miedwiediew przyrzekł prezydentowi Baszirowi Asadowi pomoc w zbudowaniu reaktora atomowego do celów pokojowych, ostrzegając równocześnie mocarstwa zachodnie przed „nieprzemyślaną interwencją zbrojną w Iranie”.
Polityka
21.2010
(2757) z dnia 22.05.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 12