Archiwum Polityki

Pacjent ostatniego kontaktu

Coraz większym problemem służby zdrowia staje się namolność pacjentów, którym się wydaje, że coś im dolega. Dowodem może być zdarzenie z Nowego Sącza, gdzie przed komisją lekarską ZUS stanął pacjent, który rok wcześniej uległ poważnemu wypadkowi, w czasie którego doznał pęknięcia kręgosłupa.

Wcześniej pacjent ten stawał już przed komisją ZUS kilkakrotnie, za każdym razem słysząc, że jest zupełnie zdrów, z czym się uparcie nie zgadzał. Teraz znowu przyszedł, aby zgłosić, że wciąż coś jest z nim nie w porządku, gdyż – jak twierdził – każdy ruch sprawia mu ból. Gdy lekarz orzekł, że pacjent nadal jest zupełnie zdrów, nastąpiła ożywiona wymiana zdań, zakończona nieoczekiwaną propozycją lekarza: „Idź już, pajacu jeden!”, definitywnie przesądzającą, że kręgosłup pacjenta jest w bardzo dobrym stanie i że ZUS nie może dla niego już nic więcej zrobić.

Oczywiście ciągłe powtarzanie przez lekarza pacjentowi, że jest zdrów, można uznać za objaw arogancji i lekceważenia. Wiadomo, że zanim powie się coś takiego, trzeba pacjenta przygotować, a samą informację należy przekazać możliwie delikatnie. Trudno się zatem dziwić, że pacjent z Nowego Sącza poczuł się słowami lekarza obrażony, choć trzeba powiedzieć, że niesłusznie, bo przecież lekarz, proponując mu opuszczenie gabinetu, zamiast grzecznego zwrotu „idź już” mógł użyć innego, znacznie mocniejszego i bardziej popularnego w codziennych kontaktach słowa, zwłaszcza że był trochę zdenerwowany. Fakt, że jakimś cudem się powstrzymał, dobrze świadczy o jego kulturze osobistej. Niestety, nie da się tego samego powiedzieć o pacjencie, który nie tylko nie potrafił z godnością przyjąć informacji, że nic mu nie jest, ale jeszcze nagrał słowa lekarza na dyktafon, a następnie upublicznił je.

Polityka 21.2010 (2757) z dnia 22.05.2010; Fusy plusy i minusy; s. 95
Reklama