14 maja minęła czterechsetna rocznica śmierci króla Francji i Nawarry Henryka IV. Ach, cóż to był za król!
Zginął od dwóch ciosów sztyletu zadanych mu przez rozfanatyzowanego mnicha François Ravaillaca. W wąskiej uliczce de la Ferronerie, w której powóz mieścił się z trudem, część eskorty cofnęła się, część wysunęła do przodu, odsłaniając boki. Wykorzystał to Ravaillac i wskoczył na próg karety... Wnikliwe i twarde śledztwo wykazało (dla prawdziwych Polaków, wierzących w spisek bardziej nawet niż w Najjaśniejszą Panienkę, królową Polski, byłoby to nie do przyjęcia), że Ravaillac działał sam.
Polityka
21.2010
(2757) z dnia 22.05.2010;
Stomma;
s. 97