Archiwum Polityki

Były komitet

Sztaby wyborcze chętnie chwalą się, kto ze znanych i cenionych popiera ich kandydata. Przemilczeć wolą to, kto w poprzednich wyborach prezydenckich znalazł się w komitecie honorowym ich kandydata, ale dziś woli tego nie pamiętać. Paweł Kukiz, który w kampanii prezydenckiej był jedną z twarzy PO, kiedy do najwyższego urzędu w państwie startował Donald Tusk, mówi, że w czerwcowej pierwszej turze nie zagłosuje ani na Bronisława Komorowskiego, ani na Jarosława Kaczyńskiego. – Poproszono mnie o to, bym wsparł kandydata PO, ale grzecznie odmówiłem. Nie chcę głosować na kogoś, dla kogo wzorem sprawowania prezydentury jest Aleksander Kwaśniewski – mówi Kukiz.

Elżbieta Penderecka z kolei razem z mężem poparła w tej kampanii kandydata PO, bo zawiodła się na prezydenturze wywodzącej się z PiS. Pięć lat temu znalazła się wśród 93 znanych osobistości wspierających honorowo kandydaturę Lecha Kaczyńskiego. Grzegorz Markowski z Perfektu, który dziesięć lat temu poparł Andrzeja Olechowskiego, skarżył się, że jego fani i członkowie zespołu nie przyjęli tej deklaracji z aplauzem. W obecnej kampanii więc się nie angażuje. Podobnie Ewa Błaszczyk, artystka, która pięć lat temu poparła brata Jarosława Kaczyńskiego.

Czasami jednak sztab wyborczy sam rezygnuje z poparcia znanych i lubianych, bo ich nazwisko w składzie komitetu honorowego może raczej kandydatowi zaszkodzić niż pomóc. – Nie prosiliśmy tym razem o wsparcie aktora Tomasza Stockingera, bo jazda pod wpływem alkoholu dyskwalifikuje go w tym przypadku – mówi Małgorzata Kidawa-Błońska.

(Dąb.)

Polityka 22.2010 (2758) z dnia 29.05.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama