Archiwum Polityki

Gainsbourg

●●●○○○
Serge Gainsbourg (1928–1991), kompozytor, piosenkarz, niespełniony malarz, bożyszcze Paryża, prowokował i lekceważył normy powszechnie uważane za obowiązujące. Jego najsłynniejsza kompozycja „Je t’aime... moi non plus”, wykonywana z Jane Birkin, była zakazana w wielu krajach. Miał cztery żony i kochanki, których pewnie nikt nie policzył. Jak to wszystko pomieścić w jednym filmie? Na szczęście debiutujący w reżyserskim fachu Joann Sfar, dotychczas znany jako twórca komiksów („Kot rabina”, „Klezmerzy”), nie miał najmniejszego zamiaru robić klasycznej biografii. Chciał natomiast pokazać Gainsbourga takiego, jaki mu zawsze imponował – artystę niezależnego w sztuce i w życiu. Sfar nie zapomina, skąd się wziął w kinie, dlatego nie może nas dziwić pojawiający się na ekranie komiksowy alter ego głównego bohatera czy kot udający kamerdynera w domu Juliette Greco. Jednak paradoksalnie najlepiej wypadają w tym filmie sekwencje najskromniej zrealizowane, np. te pokazujące dzieciństwo bohatera przypadające na czas hitlerowskiej okupacji. Poruszająca jest scena, gdy mały Serge, dziecko żydowskich emigrantów z Rosji, idzie po żółtą gwiazdę Dawida jeszcze przed otwarciem urzędu, gdyż chce być pierwszy. Gainsbourg nigdy nie pozbędzie się koszmarnych wspomnień z wczesnej młodości. Gra go Eric Elmosnino i dobrze wywiązuje się z powierzonego mu niełatwego zadania. Gorzej z innymi aktorami. Fatalnie wypada postać Brigitte Bardot, która też była kochanką Gainsburga. Jeżeli Bardotka, która od lat wiedzie życie raczej mało wesołe, zechce kiedyś zobaczyć siebie z czasów młodości odgrywaną przez modelkę bez aktorskiego talentu, z pewnością świetnie się ubawi.

Zdzisław Pietrasik

Polityka 22.2010 (2758) z dnia 29.05.2010; Kultura; s. 48
Reklama