W TVP od pewnego czasu dzieją się rzeczy niepokojące. W zeszłym tygodniu np. niektórzy dziennikarze „Wiadomości” nadawali relacje z powodzi, nie wiadomo dlaczego stojąc z mikrofonami po kolana w wodzie. Jak odczytywać ten dramatyczny przekaz? Czy chodzi o to, że suche, wyżej położone, a więc droższe miejsca wykupili dysponujący większą gotówką reporterzy TVN? A może decyzja o nadawaniu z wody to desperacka próba zwrócenia uwagi opinii publicznej na sytuację TVP? Zachodzi obawa, że jeśli sytuacja ta szybko się nie zmieni, to reporterzy „Wiadomości” – wykorzystując wysokie stany wód w wielu rzekach – mogą wkrótce zacząć nadawać zanurzeni po pachy, a nawet po szyję. Być może dopiero to zmusi Ministerstwo Skarbu do jakichś działań pomocowych, chociaż wtedy może być już za późno.
Niestety na razie Ministerstwo Skarbu zgody na kredyt nie wyraziło, uznając, że lepiej, aby TVP nadawała własny program za swoje pieniądze i na swój koszt. Szkoda, bo umyka w ten sposób unikalna szansa na zasadnicze zmiany w telewizji publicznej. Gdyby ministerstwo zgodziło się na kredyt, a ten nie zostałby spłacony (co zresztą przewidują urzędnicy ministerstwa), bank mógłby wreszcie przejąć będące poręczeniem budynki na Woronicza i po krótkiej przerwie zacząć nadawać stamtąd jakiś lepszy program.