Archiwum Polityki

Tak, ale nie

Albo prezydent Francji Nicolas Sarkozy wygrywa rundę ze związkowcami, którzy protestują przeciw reformie systemu emerytalnego, albo Francuzi spotulnieli. Rząd na razie ogłosił tylko założenia reformy, zapowiadając ostateczne decyzje na czerwiec. Tymczasem związki zawodowe i opozycja chciały do negocjacji przystąpić z pozycji siły: w sondażach dwie trzecie Francuzów deklarowało gotowość wyjścia na ulicę, ale w ubiegłym tygodniu w Paryżu demonstrowało tylko około 400 tys. osób (milion według organizatorów), a w strajkach wzięła udział tylko mniejszość pracowników (od 23 proc. na kolei do 14 proc. w szkołach i 13 na poczcie).

Liczba Francuzów manifestujących przeciw redukcji przywilejów emerytalnych gwałtownie spada: przy próbach reformy w 2003 r. demonstrujących było przynajmniej dwa razy tyle co dziś. Jak zwykle we Francji – w zasadzie wszyscy przyznają, że reformy są konieczne, gdyż społeczeństwo się starzeje i powstał ogromny deficyt świadczeń emerytalnych, ale związkowcy i opozycja zawsze mówią, że rozwiązania proponowane przez rząd są niewłaściwe. Dziś prawo do emerytury Francuzi nabywają z ukończeniem 60 roku życia, a na emeryturę przechodzą średnio w wieku 61,5 roku. Ostatnie propozycje rządowe zakładają wydłużenie okresu składkowego o jeden kwartał w ciągu każdego roku, tak by docelowo prawo do przejścia na emeryturę przysługiwało dopiero od 63 roku życia.

Polityka 23.2010 (2759) z dnia 05.06.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama