Koszarowy parkan skrywa duchy przeszłości. Można za nim dostrzec szeregi garaży, w których nie ma wozów bojowych, czołgów ani armat. Kilkupiętrowe szare budynki, do których żywa dusza ani nie wchodzi, ani nie wychodzi. Plac apelowy, na którym nikt do apelu nie staje. Opustoszałe uliczki. Było kino Grenada (w dawnej stajni), był fryzjer, była kantyna oficerska – już nie są potrzebne. Klub Garnizonowy stoi jak kiedyś, ale garnizonu brak. Hotel dla wojskowych, zwany dla niepoznaki internatem, już nie działa, bo nie ma chętnych do zamieszkania. Przy głównej bramie zamiast żołnierzy wartę trzymają ochroniarze z firmy G4S.
Jeszcze niedawno poważnie rozważano likwidację jednostki 1475, bo jaki sens ma utrzymywanie położonych na 230 ha koszar, obliczonych na prawie 3 tys. chłopa, setki pojazdów i tysiące ton ciężkiego sprzętu, skoro ostał się jedynie batalion w sile 120 wojaków? Samorządowcy z Morąga protestowali, bo jak dalej żyć bez armii, skoro wojsko było tu od zawsze i zrosło się z miastem w jeden organizm. – W 1998 r. ukradziono nam marzenia o powiecie morąskim, sprzedano nas Ostródzie – mówi burmistrz Tadeusz Sobierajski. – Utrata jednostki byłaby równie bolesna, bo armia to nie tylko rakiety, ale też mieszkania, podatki za grunty, miejsca pracy i nobilitacja dla miasta.