20 czerwca MSZ uruchomi 253 zagraniczne punkty wyborcze. W poprzednich wyborach prezydenckich było ich o 163 mniej. Siedzibami punktów są najczęściej ambasady, kluby polonijne i parafie. Najwięcej obwodów przybędzie tam, gdzie w ostatnim czasie przybyło najwięcej Polaków, czyli w Wielkiej Brytanii ( na fot. wybory w Londynie, 2007 r.). W poprzednich wyborach Polonia mogła na Wyspach oddać głosy tylko w 3 miejscach, w tegorocznych w 41. W USA liczba lokali wyborczych wzrośnie z 15 do 28. Opozycja czyni z tej dysproporcji zarzut. – Liczba obwodów drastycznie rośnie tam, gdzie wybory wygrywa Platforma – mówi Karol Karski, wiceszef sejmowej komisji spraw zagranicznych. PiS nie podoba się też to, że urny staną w wielkich kurortach, gdzie w czasie pierwszej i ewentualnej drugiej tury wyborów (4 lipca) będą odpoczywać zamożni wyborcy PO. – Nowe punkty wyborcze to odpowiedź na apel obywateli, którzy chcą głosować na urlopie. – mówi Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ. Nowe obwody będą otwarte m.in. na Dominikanie, w egipskiej Hurgadzie i 9 kolejnych w Hiszpanii (m.in. Palma de Mallorca, Maladze i Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich). (Dąb.)
Polityka
24.2010
(2760) z dnia 12.06.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 7