Według ekonomistów, nie ma podstaw do tak dramatycznych ocen, a niedoświadczona ekipa rządowa zaliczyła wpadkę komunikacyjną. W przeciwnym razie możliwości są dwie: albo Fidesz chciał pognębić opozycję, dowodząc, że odziedziczył po niej fatalną sytuację gospodarczą, albo rzeczywiście odkrył, że finanse publiczne są w gorszym stanie, niż twierdził poprzedni rząd. Tutaj między Węgrami a Grecją zachodzi pewne podobieństwo: kłopoty węgierskich socjalistów zaczęły się od fałszowania statystyk przez premiera Ferenca Gyurcsanya, a grecki kryzys wybuchł po odkryciu podobnych praktyk w Atenach.
Węgry od dwóch lat żyją na garnuszku Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej, mimo to wciąż nie wydobyły się z kryzysu gospodarczego. Gospodarka skurczyła się w ubiegłym roku o 6,3 proc., państwo jest zadłużone na78 proc. PKB, a deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w 2009 r. 4 proc.
O kryzysie wypłacalności państw – czytaj s. 44.