Archiwum Polityki

Zrobieni w bobra

Ujawniona przez ministra spraw wewnętrznych informacja, że winę za powódź w kraju ponoszą m.in. bobry, zrobiła na wszystkich olbrzymie wrażenie. Okazało się, że te pozornie sympatyczne zwierzęta, skrycie niszcząc umocnienia przeciwpowodziowe, od lat robią nas w wała.

Gdy ogląda się relacje telewizyjne, gołym okiem widać skutki ich wrogiej roboty oraz zupełną obojętność wobec dramatu powodzian. Krążą niepokojące plotki o grupach bobrów w biały dzień plądrujących zalane domy i wynoszących pozostawione w nich mienie. Na terenach objętych powodzią te sprytne zwierzęta podobno często występują jako piżmaki, a niekiedy jenoty, kuny czy gronostaje, co powoduje dodatkowy zamęt i rozpala niepotrzebne spory wśród naukowców.

Nieludzka postawa bobrów szokuje i potwierdza opinię, że od lat nadużywają one naszej gościnności. W efekcie populacja bobrów stale rośnie i na wielu terenach mieszka ich już więcej niż rdzennych Polaków. W dodatku wiele wskazuje na to, że są bardziej zaradne od niektórych ludzi, dzięki czemu żyje im się lepiej. Niestety szans na zmianę tej sytuacji nie ma, gdyż nie jest żadną tajemnicą, że bobry skutecznie manipulują opinią publiczną i środowiskiem ekologów, a także mają poważne wpływy w Brukseli, która wspiera ich prawnie i finansowo.

Nic dziwnego, że na fali powodzi coraz aktywniejsze są środowiska skrajne, niechętne bobrom. Ich zdaniem, rząd musi politykę wobec bobrów zaostrzyć i nie wahać się użyć przeciw nim siły. Rozmowy z bobrami, powiadają zwolennicy twardego kursu, są z góry skazane na niepowodzenie, zresztą same bobry nie wykazują żadnej chęci do rozmowy.

W zamian pojawiają się postulaty wysiedlania i wywózki bobrów, zamykania ich w ogrodach zoologicznych i strzelania do osobników kręcących się w okolicach wałów przeciwpowodziowych.

Polityka 24.2010 (2760) z dnia 12.06.2010; Fusy plusy i minusy; s. 102
Reklama