Archiwum Polityki

Groza-diagnoza

Prawo i Sprawiedliwość, jak zawsze na użytek kampanii, wyciąga straszaka w postaci prywatyzacji służby zdrowia. Już w 2007 r., przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, reklamówka wyborcza PiS, w której straszono widzów śmiercią na skutek planowanej rzekomo przez Platformę prywatyzacji szpitali i pogotowia, została zaskarżona do sądu – i ten przyznał rację PO, że nie ma ona w swoim programie takich zamiarów. Teraz znów Jarosław Kaczyński zarzuca Bronisławowi Komorowskiemu (w domyśle rządowi Platformy) chęć sprywatyzowania ochrony zdrowia, co obliczone jest na wywołanie u wyborcy ciągu skojarzeń: dostęp do szpitali tylko dla bogatych, prywatyzacja to śmierć niezamożnych pacjentów.

Kandydat PiS mija się z prawdą potrójnie. Po pierwsze, prywatyzacja to nie to samo co komercjalizacja, o której Platforma mówi od dawna, ale na ogół społeczeństwo obu tych terminów nie rozróżnia (w wyniku komercjalizacji powstaje spółka, której właścicielami mogą stać się różne podmioty, prywatne bądź nie). Po drugie, w wielu skomercjalizowanych placówkach (a także w części prywatnych) ludzie leczą się bezpłatnie, bo mają one kontrakty zawarte z NFZ. Po trzecie, Komorowski nie opowiedział się w tej kampanii za prywatyzacją służby zdrowia.

PO od wiosny ma przygotowane nowe założenia działalności szpitali i ubezpieczeń. Po cichu skierowano je do niedawno utworzonej Rady Gospodarczej i tam czekają na finał kampanii. PiS żadnego nowego programu nie ma, więc znów sięga po temat prywatyzacji – w sposób zmanipulowany – licząc na to, że wmówi wyborcom, że w służbie zdrowia wszystko może być na najwyższym poziomie i za darmo.

Polityka 25.2010 (2761) z dnia 19.06.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 9
Reklama