Archiwum Polityki

Nic na wiarę

Kończy się kampania – bodaj najdziwniejsza od 20 lat – przychodzi moment decyzji. Za chwilę zostaniemy sam na sam z kartką do głosowania. Waga tych wyborów jest nieporównanie większa niż kompetencje, jakie konstytucja przyznaje Głowie Państwa, i niż wskazywałaby na to niemrawa, niema kampania wyborcza. To może być rozstrzygająca faza głębokiego sporu, od kilku lat dzielącego Polaków, a zamkniętego w symbolach III i IV RP. Dla nas, publicystów i komentatorów POLITYKI, nie ulega wątpliwości, że to jest wciąż ten sam konflikt, odgrywany teraz w nowych maskach, że znów będziemy wybierać między PiS i nie-PiS, a to są jednak – mimo rozpylanej mgły frazesów – dwie bardzo różne wersje przeszłości i przyszłości kraju.

Główne pytanie tej kampanii, zadawane w niezliczonych wersjach – czy wierzy Pan/Pani, że Jarosław Kaczyński zmienił się pod wpływem osobistej tragedii? – wydaje mi się pozbawione politycznego sensu. Jeśli się nie zmienił, powierzenie mu stanowiska prezydenta oznaczać będzie nową wojnę polsko-polską; jeśli się zmienił, a więc naprawdę uznał, że poprzednio przez całe lata źle mówił, źle myślał i źle czynił – to dlaczego nagradzać go za to najwyższym urzędem w państwie?; jeśli zmienił się trochę, a nie wiemy, jak i w czym, to ryzyko oddania głosu na kandydata PiS przekracza granice rozsądku. W jednym z naszych artykułów zadaliśmy Jarosławowi Kaczyńskiemu kilkadziesiąt pytań odnoszących się do jego znanych i praktykowanych koncepcji politycznych: odcina się czy nie?, coś by skorygował czy niekoniecznie? Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, ale nic tam POLITYKA – nikt nie otrzymał. Więc pozostaje tylko niemożliwa do dyskusji kwestia wiary. A wiara w polityce, zawierzenie „charyzmatycznej jednostce”, której nie należy zadawać krępujących pytań, jest – jak tyle razy pokazywała historia – skrajnie niebezpieczna.

Reklama