Zdaniem politologów duże znaczenie miało uderzenie „dziadkiem z Wehrmachtu”, które mogło odebrać liderowi PO aż 12 proc. (660 tys. ) jego wyborców z pierwszej tury. Chodzą słuchy, że PiS i tym razem szykuje mocne uderzenie, które ma przewrócić sondażowe słupki. PiS wykorzystało też wtedy wszystkie siły do mobilizacji swojego elektoratu.
Przekonało też do siebie elektorat Leppera. Wyborcy kandydata Lewicy Marka Borowskiego, choć głosowali w II turze na Tuska, to nie dodali mu wiele głosów. Nie dość, że ten elektorat był zdecydowanie mniejszy od głosujących na Samoobronę, to poszedł na II turę tylko w 65 proc. Kaczyński dostał też trzy czwarte głosów tych, którzy w pierwszej turze opowiedzieli się za Jarosławem Kalinowskim. Do porażki Tuska dołożyło się także 360 tys. wyborców, którzy obserwując przedwyborcze sondaże, przekonani o jego zwycięstwie, odpuścili sobie drugą turę. Jeśli zwolennicy kandydata PO wyciągną wnioski z lekcji sprzed pięciu lat, to tym razem nie wymknie im się niemal pewne zwycięstwo. (Dąb.)