Paetz nie był oskarżany o pedofilię, lecz o molestowanie młodych duchownych na tle homoseksualnym. Oba te tematy są dziś gorące, narażają Kościół na ostrą i zasłużoną krytykę. Papież Benedykt XVI ma w obu kwestiach zdanie jednoznaczne: tak dalej w Kościele być nie może. To istotna zmiana. Kiedy Joseph Ratzinger pełnił funkcję stróża kościelnej katolickiej ortodoksji, świat słyszał o tym, jak jego urząd tropił nieprawomyślność teologów, a nie księży popełniających nadużycia seksualne. Teraz papież mówi innym językiem. Nie wszystkim w kurii watykańskiej ten nowy twardy kurs odpowiada. W tym sensie sprawa abp. Paetza może być refleksem wewnętrznych tarć w biurokracji kościelnej. Być może podjęto próbę przetestowania, jakie będą reakcje na rehabilitację osoby ze świecznika, zdyskredytowanej z powodów obyczajowych, rażąco sprzecznych z doktryną Kościoła. Wynik wypadł negatywnie. Sprawa rehabilitacji okazała się nadal tak kontrowersyjna, że niewarta kontynuacji.