Jeśli ktoś nie zna jeszcze tego artysty, drugie zdanie tej recenzji może sobie darować. Zwykle o Arielu Pinku pisze się i mówi w kontekście jego związków z hauntologią, czyli prądem muzycznym, który pod pojęciem wziętym z Derridy przemyca do współczesnej awangardy widmowy, obecny bardziej w duchu niż w konkretnych elementach, wpływ lat 80. Tymczasem nie można w bardziej perfidny sposób obrzydzić komuś twórczości modnego artysty niż oblepiając ją filozofią. „Before Today” jest płytą melodyjną, urozmaiconą, lekką w odbiorze – i ma ciekawe drugie dno. Odnosi się bowiem – w ciepły, pozytywny sposób – do kiczowatej muzyki poprzednich dekad. Ariel Pink ze śmieciarskich starych hitów z amerykańskiego radia wyciska sporo wdzięku, partie klawiszy z demobilu, w których my usłyszelibyśmy tandetę Papa Dance, wykorzystuje w całkiem wyrafinowanym zestawieniu, a echa mrocznych, nowofalowych zespołów z lat 80. filtruje przez radosną wrażliwość swojej słonecznej Kalifornii. Nie zamyka się muzycznie, co sugerują etykietki – przeciwnie, otwiera wyjątkowo szeroko. Tak jakby odnosił się ciągle do jakiegoś popularnego serialu, który wszyscy kiedyś oglądali, tylko każdy pamięta trochę inaczej.
Bartek Chaciński