Jak wiadomo, w kręgu podejrzanych o spalenie akcji znalazł się ówczesny szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Niestety, początkowo podejrzenia były niezbyt konkretne, dlatego – jak ujawniła niedawno „Gazeta Wyborcza” – w celu zdobycia twardych dowodów CBA w lipcu 2007 r. wysłało swojego agenta do wróżki. Ze sporządzonej przez agenta notatki służbowej wynika, że poprosił on wróżkę, aby na podstawie dat urodzenia Kaczmarka i jego żony Honoraty opisała wzajemne relacje między małżonkami, a także ujawniła, jaką osobą jest Janusz i co w najbliższym czasie będzie robił. Wieści nie były wesołe – wróżka wywróżyła, że Janusz jest inteligentny, ma szerokie kontakty w Rosji i robi interesy za granicą. Na szczęście na koniec wróżka dodała, że w sierpniu 2007 r. Janusz będzie miał kłopoty.
Ta ostatnia informacja okazała się kluczowa, gdyż poważnie obciążała Kaczmarka. Po uzyskaniu wiedzy o zbliżających się kłopotach Kaczmarka CBA zawiadomiła premiera, który natychmiast go zdymisjonował, potwierdzając w ten sposób prawdziwość ustaleń wróżki. Ostatecznym dowodem na to, że wróżka miała rację, było zatrzymanie Kaczmarka przez ABW 30 sierpnia. Trzeba przyznać, że fakt, iż Kaczmarka udało się zatrzymać tuż przed końcem wywróżonego przez wróżkę okresu (sierpień 2007 r.), dobrze świadczy zarówno o profesjonalizmie wróżki jak i CBA. Sukces był tym większy, że koszt wizyty u wróżki wyniósł jedynie sto złotych. Nie ma wątpliwości, że zdobycie udzielonych przez nią informacji w sposób tradycyjny kosztowałoby majątek, a w dodatku mogło się nie powieść.