Archiwum Polityki

Myśmy się na tę wojnę nie pchali

Po artykule „Dziadkowie z Wehrmachtu” (POLITYKA 22) napisało do nas wielu poruszonych nim czytelników. Poniżej dwie śląskie historie.
Bardzo pożyteczny artykuł Michała Smolorza chciałbym uzupełnić informacją o sytuacji w tej części byłego Górnego Śląska, gdzie Niemcy wcielali do Wehrmachtu także mieszkańców niewpisanych na Volkslistę. Była to ziemia cieszyńska i część zagłębia ostrawskiego – tereny zajęte w 1938 r. przez Polskę i nazwane przez nią Śląskiem Zaolziańskim. Po wybuchu wojny Niemcy włączyli ten region do Górnego Śląska (ze stolicą w Katowicach).

W czasie spisu powszechnego na przełomie 1939/40 r. większość mieszkańców regionu zadeklarowała narodowość śląską. Jak wielka była to przewaga, świadczy np. fakt, że w szkole powszechnej w Pietwałdzie (Peterswald), w klasie liczącej kilkudziesięciu uczniów (Übergangsklasse), w czasie rejestracji przeprowadzonej przez kierownika szkoły tylko dwoje dzieci podało narodowość polską, a kilkoro – czeską. (Dla dzieci niemieckich była przewidziana Deutscheklasse, która jednak nie powstała).

W 1942 lub 1943 r. władze hitlerowskie uznały, że narodowość śląska nie istnieje, liczy się przynależność państwowa (Staatsangehörigkeit), a ta jest niemiecka, bo Śląsk jest prowincją niemiecką. Na tej podstawie powoływali do Wehrmachtu Ślązaków, z reguły bez elementarnej znajomości niemieckiego. Pamiętam, jak ojcowie moich kolegów i koleżanek pojawiali się w mundurach i pamiętam też żałobę sąsiadów po poległych na froncie młodych ludziach, uwięzionych w Wehrmachcie.

Mojej rodziny ten los nie spotkał, bo sprowadziła się na Zaolzie po zajęciu go przez Polskę i narodowość śląska nie wchodziła w rachubę. Ojciec został zdegradowany w kopalni (Hedwig) do funkcji ładowacza dołowego, potrącano mu z poborów 15 proc. tytułem kontrybucji, a w końcu zesłano go do Westfalii na roboty.

Polityka 27.2010 (2763) z dnia 03.07.2010; Historia; s. 73
Reklama