Archiwum Polityki

Lewa strona prezesa

Stało się. Po latach bezkompromisowego zwalczania postkomunistów Jarosław Kaczyński mógł z satysfakcją ogłosić, że już ich w kraju nie ma.

Chcąc zweryfikować jego słowa, udałem się w kilka miejsc, gdzie postkomuniści niedawno jeszcze byli. Niestety, napotkane przeze mnie osoby, pytane o obecność postkomunistów, szybko uciekały lub bezradnie rozkładały ramiona. Niektóre reagowały dość agresywnie.

– Przestań pan obrażać ludzi, bo psa spuszczę albo pałką po plecach przejadę – pogroził starszy mężczyzna w uniformie ochroniarza, który, goniąc mnie, starał się wytłumaczyć, że jest zwykłym działaczem lewicowym średniego starszego pokolenia.

Po chwili inny mężczyzna w podobnym uniformie niespodziewanie zatrzymał mnie, przepraszając za zachowanie kolegi. Czujnie rozejrzał się na boki, a następnie zaprosił do pomieszczenia na zapleczu, którego drzwi otworzyły się po podaniu właściwego hasła.

– Proszę się nie dziwić, po oświadczeniu prezesa Kaczyńskiego musimy być ostrożni – wyjaśnił, gdy weszliśmy do ciemnej sali, pełnej ludzi podrygujących w takt skocznego disco polo.

– Jesteście postkomunistami?

– Jak najbardziej. Generał Koryto – przedstawił się mój rozmówca.

– Prezes Kaczyński twierdzi, że was nie ma i że jesteście zwykłymi lewicowymi politykami.

– Sam jest lewicowym politykiem. My jesteśmy byłymi esbekami, zomowcami, ormowcami i pezetpeerowskimi aparatczykami szczebla powiatowego. Prawdziwy partyjny beton – przyznał, nie kryjąc satysfakcji.

Generał wyjaśnił, że po nagłej przemianie Jarosława Kaczyńskiego jego środowisko dokonało politycznego przewartościowania. – Doceniamy to, co dla nas robi, wielu z nas miało łzy w oczach, słuchając go. Co prawda powiedział, że już nas nie ma, ale wiemy, że tak nie myśli.

Polityka 28.2010 (2764) z dnia 10.07.2010; Fusy plusy i minusy; s. 95
Reklama