Korci mnie tu, żeby dalej puszczać wodze fantazji, a nawet pobawić się w wieszczącego Wernyhorę. Kto zje kogo? Jarosław Bronisława? Myślę, że nie. Komorowski niby jest potulny i tą dubeltówką raczej się popisuje, ale jak mu ktoś za skórę zajdzie, ambicją się może unieść. A uniesiony, z góry, wciągnie Kaczyńskiego jak ostrygę. „Kaczyński wciągnięty do ust marszałka!” – taki tytuł na pierwszych stronach gazet amerykańskich, rosyjskich i niemieckich to byłoby coś. Ale to mrzonki. Kaczyński nie da się ot tak po prostu skonsumować, bo przedtem zje go miłość własna połączona z miłością do Ojczyzny. Posłanka Jakubiak zje się sama, bo ona Stefana Niesiołowskiego do ust nie weźmie. Zeżremy się wzajemnie jak amen w pacierzu, tyle że po kilkudniowej rozgrzewce. Kaczyński będzie objeżdżał kraj i namawiał elektorat do stawiania pomników Bierutowi, który bardzo dużo chciał zrobić dla Polski, tylko miał związane ręce.