Rumunia zmaga się nie tylko z największą od lat powodzią, ale też z narastającym kryzysem gospodarczym. Naprawdę kiepsko było już pod koniec 2008 r., ale sytuację uratowało 20 mld euro kredytu, który wiosną 2009 r. zaczął spływać z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Tyle że pomoc dla Rumunii jest podzielona na transze i zależy od przeprowadzanych reform. Jeśli więc reform i cięć nie będzie, pozostałe 13 mld euro do Bukaresztu nie dotrze. I tu zaczynają się schody.
Polityka
29.2010
(2765) z dnia 17.07.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11