– Był to symboliczny gest przebaczenia i wyciągnięcia ręki na zgodę – tłumaczy sejmowe wystąpienie premiera jeden z jego ministrów. Interpretuje to na sposób biblijny: – Skazałem cię na polityczną śmierć. Nie dałeś się zakopać pod ziemią, musiałeś walczyć o życie, a dziś, kiedy przetrwałeś, jesteś silniejszy niż przedtem. Wracasz do gry, a my oddajemy ci stanowisko marszałka, byś miał poczucie odzyskania części wpływów.
To trochę błędna interpretacja, uważa jeden z ważnych posłów Platformy. Bo Grzegorz Schetyna nie gra dziś tylko o to, by pozostać w polityce. – To człowiek bardzo pracowity, o ogromnych ambicjach, których nie zaspokoi ani bycie szefem największego klubu w parlamencie, ani nawet stanowisko wicepremiera – tłumaczy poseł. – On chce więcej.
W Platformie można usłyszeć, że o pozycji Schetyny świadczy to, jak wysoko trzeba go było umieścić, aby choć trochę oddalić od partyjnych struktur.
Nie grał w drużynie
Błyskotliwa kariera wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny załamała się na początku października ubiegłego roku, bo, jak twierdzą posłowie, zbyt szybko uwierzył, że zostanie następcą premiera Donalda Tuska, który prostą drogą zmierzał do Pałacu Prezydenckiego.