Archiwum Polityki

Marszałek polny

Grzegorz Schetyna, skazany – wydawało się – na powolną polityczną śmierć, odradza się i wraca do gry. Z generała awansował na marszałka.
Z sejmowego balkonu było widać, że kandydat dość nerwowo reaguje na komplementy premiera wypowiadane z mównicy. Skubał wargę, gdy Tusk opowiadał o sile jego charakteru, twardości i zdolności do kompromisu. Zaplątał palce, gdy wspominano jego antykomunistyczną biografię. Czesał palcami przerzedzoną czuprynę, gdy szef rządu mówił o wielkiej przyjaźni, która łączy ich od wielu lat. Gdy premier wspomniał, że bez wahania podpisał się pod rekomendacją dla Grzegorza Schetyny na to jedno z najważniejszych stanowisk w państwie, kandydat na marszałka Sejmu wpatrywał się w swoje paznokcie.

Był to symboliczny gest przebaczenia i wyciągnięcia ręki na zgodę – tłumaczy sejmowe wystąpienie premiera jeden z jego ministrów. Interpretuje to na sposób biblijny: – Skazałem cię na polityczną śmierć. Nie dałeś się zakopać pod ziemią, musiałeś walczyć o życie, a dziś, kiedy przetrwałeś, jesteś silniejszy niż przedtem. Wracasz do gry, a my oddajemy ci stanowisko marszałka, byś miał poczucie odzyskania części wpływów.

To trochę błędna interpretacja, uważa jeden z ważnych posłów Platformy. Bo Grzegorz Schetyna nie gra dziś tylko o to, by pozostać w polityce. – To człowiek bardzo pracowity, o ogromnych ambicjach, których nie zaspokoi ani bycie szefem największego klubu w parlamencie, ani nawet stanowisko wicepremiera – tłumaczy poseł. – On chce więcej.

W Platformie można usłyszeć, że o pozycji Schetyny świadczy to, jak wysoko trzeba go było umieścić, aby choć trochę oddalić od partyjnych struktur.

Nie grał w drużynie

Błyskotliwa kariera wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny załamała się na początku października ubiegłego roku, bo, jak twierdzą posłowie, zbyt szybko uwierzył, że zostanie następcą premiera Donalda Tuska, który prostą drogą zmierzał do Pałacu Prezydenckiego.

Polityka 29.2010 (2765) z dnia 17.07.2010; Kraj; s. 14
Reklama