Takie dzieci można by doskonale wykorzystać marketingowo w kampanii. Cała piątka – Zofia (rocznik 1979), Tadeusz (1981), Maria (1983), Piotr (1986) i Elżbieta (1989) – angażuje się społecznie. Żadnych wpadek z narkotykami, żadnych ekscesów obyczajowych. Syn poluje jak (niegdyś) ojciec, ale tylko na króliki. Wśród córek zdarzył się jeden epizod wegetarianizmu, ale dawno temu. Zagrożenie, że kandydat, a być może prezydent, będzie się musiał tłumaczyć ze skandali obyczajowych dzieci jak George Bush, było minimalne. – Sięgnięcie po rodzinę to niekiedy ryzykowny, ale z reguły skuteczny zabieg, który może przełamać negatywny trend – mówi dr Sergiusz Trzeciak, politolog i prawnik, specjalista od marketingu politycznego z Collegium Civitas. – W kampanii w 2005 r. za pomocą billboardu z córką, zięciem i wnuczką udało się skutecznie ocieplić wizerunek Lecha Kaczyńskiego. W Wielkiej Brytanii, w wyborach na niższym szczeblu, wykorzystano niegdyś nawet żonę i dzieci sąsiada, bo kandydat nie miał własnej rodziny.
Tym razem do mediów nie wyciekły jednak żadne przypadkowe zdjęcia Komorowskich. Zamiast tego sztab wyborczy rozsyłał do redakcji listy, w których domagał się, aby o dzieciach nie pisać w ogóle.