Archiwum Polityki

Trudno uwierzyć w wypadek

Juliusz Ćwieluch: – Pani nie poleciała do Moskwy zidentyfikować ciała męża...

Beata Gosiewska: – Ja uważałam, że byłam potrzebna tutaj na miejscu dzieciom. Miałam świadomość, że tam trzeba będzie spędzić kilka dni. A po drugie, że to będzie dosyć drastyczne. Zresztą już na tym spotkaniu rodzin w Novotelu odradzano nam, żeby w ogóle tam lecieć, co uważam, że było bardzo niewłaściwe. Wiele rodzin dało się namówić i nie poleciało. Informowano o tym, że tylko kilkanaście ciał jest w całości, że nawet nie ma czego szukać i zbierać. To była nieprawda. Już wtedy się zaczęła taka intensywna dezinformacja. Informacje przekazywane przez Kancelarię Sejmu, przez jakichś szeregowych pracowników, po kilku godzinach były dementowane w mediach.

Kto go zidentyfikował?

Do Moskwy poleciał brat matki męża. Zanim zdążył tam dolecieć, media podały informację, że ciało męża zostało zidentyfikowane. Wykonaliśmy telefon do wujka, a wujek mówi: słuchajcie, my jeszcze nie doszliśmy do prosektorium.

Czy zwrócił się do pani ktoś z prośbą o DNA?

Sami się zgłosiliśmy po informacji na pasku w telewizji. Od mamy Przemka pobrano krew. Przekazaliśmy też szczoteczkę do zębów i nożyki od golarki. Natomiast do tej pory nie wiemy, czy to badanie DNA zostało wykonane. Nie mamy dokumentów. W związku z problemami z identyfikacją, wujek powiedział: w 99 proc. jestem pewien, że to jest ciało Przemka, natomiast wcześniej ktoś stwierdził inaczej. Dlatego żądam badań DNA.

Trzy miesiące po pogrzebie zwrócono garnitur, który przekazała pani do Moskwy. Miał być w nim pochowany mąż.

Mój mąż co najmniej od 15 lat miał garnitury szyte na miarę ze względu na sylwetkę. Nie mógł kupić sobie niczego w sklepie. Jak na identyfikację leciała rodzina, to pierwszą myślą było przekazanie ubrania.

Polityka 30.2010 (2766) z dnia 24.07.2010; Temat tygodnia; s. 14
Reklama