Radykalni zwolennicy Kaczyńskiego zachowują się tak, jakby chcieli, by kłuł w oczy nowego lokatora Pałacu, przypominał mu, że jest tylko uzurpatorem w świętym miejscu (patrz POLITYKA 28).
Przenosiny krzyża spod Pałacu byłyby symbolicznym zamknięciem okresu publicznej żałoby i powrotem do normalnych świeckich funkcji ważnego gmachu państwowego. Leży to w interesie nowego prezydenta, ale także samego obozu PiS. Dostrzegł to naczelny, niechętnej przecież obecnie rządzącym, „Rzeczpospolitej”. Obrona krzyża – pisze Paweł Lisicki – zamyka partię Kaczyńskiego w zaułku: „Przypomina o dawnym wizerunku PiS jako ugrupowania nierozumiejącego współczesności, blisko związanego z Radiem Maryja”, czyli odbiera Kaczyńskiemu tych bardziej centrowych wyborców, którzy nie lubią polityki strojącej się w szaty narodowo-religijne, a w wyborach poparli Kaczyńskiego. Lisicki pisze to ze szczerej troski o PiS, ale przy okazji ma sporo racji.
Zakończenie wojny krzyżowej byłoby wreszcie w interesie Kościoła. Także jej wcześniejsza odsłona po decyzji trybunału strasburskiego przyniosła dużo złej teologii, zniekształcającej sens tego centralnego symbolu wiary.