Niepozorny czterdziestolatek Ekrem Jevrić, Muzułmanin z Czarnogóry, o nie najlepszym stanie uzębienia, na emigracji w Nowym Jorku, zdołał osiągnąć to, co udało się mało komu: wskrzesił fale jugonostalgii. Połączył Serbów, Chorwatów, Słoweńców, Bośniaków i innych we wspólnych emocjach wywołanych smutnym przebojem „Dom-praca, praca-dom”, o poniewierce i tęsknocie, który na YouTube szybko zyskał 4 mln odsłon, a kolejne 3 mln obejrzały wersje koncertowe. Jak to na Bałkanach, wszystko jest tu pomieszane: muzykę napisał sąsiad, nowojorski Albańczyk. Po 22 latach nieobecności Jevricia czekał triumfalny powrót do Podgoricy. Z miejsca stał się ogólnojugosłowiańskim celebrytą – zresztą kraj, do którego wrócił, ciągle nazywa Jugosławią – i nie może się opędzić od propozycji.
Polityka
32.2010
(2768) z dnia 07.08.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11