Archiwum Polityki

Kwestia niezależności

Bronisław Komorowski w swoim pierwszym orędziu mówił, że dostępuje wielkiego zaszczytu podejmując jednocześnie wielkie zobowiązanie. Jest to zdanie tak oczywiste, że wydać się może banalne, jednak okoliczności, w jakich Komorowski prezydenturę obejmuje, przydają mu głębi.
Logika wyborów prezydenckich jest taka, że dzieli Polaków na dwa obozy i że w pierwszych tygodniach ten właśnie podział jest głównym przedmiotem analiz i komentarzy, a wobec nowego prezydenta stawia się podstawowe zadanie – połączyć zwaśnione strony, dwie Polski, dwa bloki wyborców, wyciszyć kampanijne emocje.

Gdy 9 grudnia 1995 r. Sąd Najwyższy orzekał o ważności wyboru Aleksandra Kwaśniewskiego, atmosfera była szczególnie napięta, a orzeczenie sądu, który rozpatrywał prawie pół miliona protestów, niejednomyślne. Wielu wydawało się, że to już koniec polskich przemian, zaprzepaszczenie szans na wejście w struktury natowskie i europejskie, że przepadł solidarnościowy zryw. Dziś jednak nawet Kwaśniewski przyznaje, że sytuacja prezydenta Komorowskiego, który wybory wygrał o wiele wyraźniej niż poprzednicy, jest trudniejsza niż jego. Kwaśniewskiego spotkał jedynie afront ze strony Lecha Wałęsy i początkowo powściągliwość we współpracy ze strony części dawnej solidarnościowej opozycji.

Lech Kaczyński obejmował urząd w warunkach prawie komfortowych, mając za sobą zwycięstwo partii swego brata w wyborach parlamentarnych. Donald Tusk porażkę znosił z trudem, ale bez ostentacyjnych demonstracji, a opozycyjna twardość Platformy nigdy nie przybrała formy jawnego kwestionowania wyniku wyborów, bojkotowania prezydentury, a więc tego, z czym mamy obecnie do czynienia.

Jarosław Kaczyński o nowym prezydencie mówi „pan Komorowski” i z dnia na dzień brnie w nowe, coraz bardziej szalone zarzuty. Nie byłoby tego zaprzysiężenia, gdyby nie śmierć mojego brata – stwierdza i natychmiast daje swoim zwyczajem niejasno do zrozumienia, że nowym prezydentem powinien zająć się prokurator z powodu jakiegoś wypowiedzianego kiedyś zdania, które może, oczywiście zdaniem prezesa, sugerować, że to Komorowski przygotował, a przynajmniej dołożył się do katastrofy pod Smoleńskiem.

Polityka 33.2010 (2769) z dnia 14.08.2010; Temat tygodnia; s. 12
Reklama