Ta zmiana stylu reformowania nie wynika z klęski romantycznego zrywu, lecz ze zwycięstwa. Dzięki udanym poprzednim wielkim pakietom reform już nie mamy tak wielu ewidentnie bardzo złych rozwiązań w naszej gospodarce i w naszych finansach publicznych, jakie mieliśmy w czasach wychodzenia z komunizmu. Dlatego właśnie dzisiaj nadszedł czas na reformatorski pozytywizm.
Oczywiste jest, że wiele z obecnie obowiązujących rozwiązań wymaga naprawy. A naprawa ta wymaga również odwagi i determinacji ze strony rządu, bo przecież zawsze trzeba komuś coś zabrać przy takich zabiegach. Nieprawdą jednak jest twierdzenie, że gospodarka polska lub nasze finanse publiczne stoją na skraju katastrofy i że jedynie nowa terapia szokowa może Polskę uratować.
Polska dzisiaj wymaga reform stanowczych, ale stopniowych, aby były naprawdę skuteczne. Tak jak to robiła Margaret Thatcher w latach 80. w Wielkiej Brytanii, mając do czynienia z gospodarką wymagającą dużo większych reform niż nasza obecnie.
Efektywnie, a nie efektownie
Dobrym przykładem zbędnego romantyzmu reformatorskiego jest szeroko akceptowany pomysł przymusowego podwyższenia wieku emerytalnego i zrównania wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Jednak entuzjaści tego pomysłu zapominają, że to właśnie dzięki skutecznej reformie systemu emerytalnego, który nareszcie zaczął obowiązywać od 2009 r.