Dorota Hędzelek: – Media pokazują cross-dresserów, którzy nie mają nic wspólnego z transseksualizmem. Ludzie widzą drag queens, które chodzą na marsze równości przebrane i wymalowane do przesady, i myślą, że tak wygląda transseksualista.
A jak wygląda?
Drag queens ubierają się scenicznie, celowo eksponują seksualność. A osoba transseksualna ubiera się tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Transwestyta przywdziewa ubrania płci przeciwnej do swojej biologicznej w celach ekscytacji seksualnej. A osoby transseksualne nie przebierają się, one się ubierają.
Pracuje pani z osobami transpłciowymi. Co się z nimi dzieje po zmianie płci?
Jeszcze nie miałam okazji rozmawiać z nikim, kto by znalazł partnera. Po zmianie nie chcą wspominać o transpłciowości. Chcą zamknąć ten rozdział i cieszyć się, że już są tymi, którymi chcieli być. Ja uważam, że ważne jest, aby zintegrować w nich te dwie tożsamości, które miały w życiu. Bo przecież to nie jest tak, że się wstaje z łóżka w wieku 25 czy 50 lat i mówi: od dzisiaj jestem nową osobą.
Nie ma więc szansy na odcięcie się od przeszłości?
Nawet na płaszczyźnie emocjonalnej nie jest łatwo ukryć fakt zmiany płci. Wyobraźmy sobie sytuację, w której transpłciowa kobieta po operacji związuje się z heteroseksualnym mężczyzną. Nie miesiączkuje, przyjmuje leki hormonalne – tu może wymyślić jakieś kłamstwo, ale przecież kiedy ludzie łączą się w pary, opowiadają sobie o swoim życiu, wspominają dzieciństwo, pokazują zdjęcia.