Archiwum Polityki

Krzywe sumienie Zapatero

Widmo krąży po Polsce. Widmo Zapatero. Widziano go na Krakowskim Przedmieściu wśród demonstrantów skrzykniętych przez Internet. Pchał swój nos w nasze sprawy. A u nas przecież jest „muy bien”. Mamy kompromis w sprawie przerywania ciąży (jeden z najbardziej restrykcyjnych w Europie), mamy kompromis w sprawie nauczania religii w szkołach (jazda obowiązkowa na koszt państwa przez małe „p”), mamy kapelanów w siłach zbrojnych od dołu do góry, prezydenta, który do roty przysięgi dodaje „Tak mi dopomóż Bóg”, i marszałka Sejmu, który podczas uroczystości państwowej mówi „Niech Pana Bóg prowadzi”.

Nic dziwnego, że pewnego dnia symbol religijny pojawi się na szczycie Pałacu Kultury i Nauki. Miejsce to ma wiele zalet. Punkt świetny – nie żaden Targówek, tylko wizytówka miasta. Widoczność znakomita, nawet z odległych przedmieść i miejscowości. Wjeżdżając do stolicy, z Wołomina czy z Pruszkowa, każdy otrzymywałby sygnał, o co chodzi, dokąd się zbliża, gdzie jest w tym świecie postmodernistycznym, w którym tak łatwo się zagubić. Niepotrzebny GPS – wystarczy symbol religijny. Na razie, wjeżdżając do stolicy od strony Poznania czy Krakowa, nie widać nawet Świątyni Opatrzności, na którą tyle już wydaliśmy. Pałac, pozbawiony imienia, patrona czy choćby znaku, jest jakiś bezimienny, bezwyznaniowy, gigant budowlany – karzeł światopoglądowy. To trzeba naprawić. Dodać by mu symbol, to by go ubogaciło.

Orientując się na symbol, przybysz zda sobie sprawę, że nie zbliża się do miasta pogańskiego, ale do stolicy państwa związanego z Kościołem tak blisko, że już nie wiadomo, na którym piętrze tego ogromnego gmachu, jakim jest Polska, kończy się jedno, a zaczyna drugie. Jest to przedmiotem gorszących sporów na ulicach.

Polityka 34.2010 (2770) z dnia 21.08.2010; Passent; s. 86
Reklama